wtorek, 25 czerwca 2013

Czarne myśli na zakończenie roku w szkole polskiej.

Paris 2013

Paris 2013
Zakończenie roku w szkole polskiej uczciliśmy wizytą w Luwrze. Dzieci nawet się ucieszyły. Jako stali bywalcy minęły szerokim łukiem Mona Lisę i popędziły do Galerii Apollina oglądać korony i miecze. To zawsze jest najważniejszy punkt programu.
Poza tym lista hitów tej wizyty to:
- obrazy przedstwiające ofiarowanie w świątyni. Jeśli chcesz odpowiadać na pytania "Dlaczego ten pan obcina dziecku "zizi" (lub po prostu po polsku siusiaka) koniecznie zabierz pociechy do galerii włoskiego renesansu.
- obrazy przedstwiające Dawida z Goliatem. Jeśli chcesz odpowiadać na pytania "Dlaczego ten chłopiec obcina panu głowę" przejdź na drugą stronę pomieszczenia. Potem usłyszysz "Niedobrze mi, chodźmy stąd" i już możesz sobie oglądać co chcesz. Na przykład wiszący sobie spokojnie w tej samej galerii obraz Leonarda "Święta Anna Samotrzecia".  Większość turystów mija go w pędzie do Mona Lisy, nie zwracając najmniejszej uwagi na błękitną szatę Marii. Tu możesz spokojnie podziwiać kunszt mistrza nie ryzykując zdrowia i życia.
- Michelangelo Pistoletto a właściwie jego instalacjie rozsiane po całym muzeum w ramach wystawy "Annee un.Le paradis sur terre". Nie jestem krytykiem sztuki ale zaryzykuję stwierdzenie że wystawa jest ludyczna i trafia w gusta dzieci. Taki psikus w poważnym muzeum.

Skąd więc w tej wesołej atmosferze czarne myśli? Otóż nie wiem czy nie był to ostatni rok edukacji w Szkolnym Punkcie Konsultacyjnym w Paryżu. Szans na przeniesienie się na sobotę nie ma a nie wiem czy zdobędziemy się na kolejny rok poświęceń. Tym bardziej że w związku z reformą francuskiego rytmu szkolnego i wprowadzeniem lekcji w środy, byłby to dla dzieci i tak ostatni rok nauki języka polskiego na obczyźnie. "Smutno mi Boże..."  pewnie za kilka lat nie będą wiedziały kto tymi słowami przelewał na papier emigracyjne smutki.

czwartek, 20 czerwca 2013

wtorek, 18 czerwca 2013

Śniadanie u... Boulangerie na rue des Batignolles 4/10

W poszukiwaniu kompromisu pomiędzy rogalikiem i śniadaniem angielskim zaliczam kolejną porażkę. Sandwich wegetariański w tej boulangerie nie nadaje się na śniadanie.  Zjadłam połowę z litości dla mojego portfela. I do tego znowu pada. 4/10

Na żywo spod Katedry.

30 stopni w cieniu. Niekończąca się kolejka. Gdzie jest Dzwonnik? 

Paris 2014
Paris 2013

czwartek, 13 czerwca 2013

Jazz Floral.

Jest co najmniej tysiąc powodów, dla których warto odwiedzić Parc Floral. Każdy w innym kolorze, chociaż ostatnio zdecydowanie dominują odcienie różu. Na marginesie - kolor z pierwszego zdjęcia jest bardzo widoczny w tym sezonie na ulicach, a szafir z pawiego ogona jest chyba najmodniejszy.  Różowy raj, roześmiane dzieci, kaczuszki, pawie, można spokojnie położyć się na trawie zamknąć oczy i... - z tej możliwości korzystają zarówno migdalące się pary jak i rodziny z dziećmi świętujące w różnych zakątkach urodziny swoich pociech. Brakuje tylko lwa spoczywającego obok baranka.
Tydzień temu do tej sielanki dołączono jeszcze podkład muzyczny. Parc Floral gości Paris Jazz Festival.
Mały polski akcent - zaczynał Możdżer (jestem ciekawa jak to tuziemcy wymawiają, muszę sąsiadkę pomęczyć :)) W sobotę i niedzielę dzień specjalny Talents Jazz Adami  i wstęp wolny.
I tak do 28 lipca. Weekend rysuje się na różowo. Jazz, fociak i kawa. Zapoluję na to, co zakwitło w tym tygodniu. A niech tam, niech mnie zemdli od tej różowości. W ramach odtrutki zawsze można pojechać na Les Halles i zanużyć się dla odmiany w paryskim syfie.
Oczywiście, o ile przestanie w końcu padać.
Parc Floral. 2013

Parc Floral. 2013

Parc Floral. 2013

Ciacho, nie z parku ale trzyma tonację.

Parc Floral. 2013
Parc Floral. 2013

Parc Floral. 2013

środa, 12 czerwca 2013

Śniadanie u....Cafe l'Ecir, boulevard Saint Jacques 75000. 7/10



Nie ma szkoły, nie ma śniadania na mieście. Po długiej przerwie dzieci powędrowały uczyć się szeleszczącej mowy, a ja wyruszyłam na poszukiwanie (większego niż francuski standard) śniadania. Mającego mniej więcej 500 kalorii.  Croissant ma ich 180 kawa 0.  Brakuje jakieś 300 żeby się obudzić. Zresztą rogalików nie lubię, a kawy pijam na śniadanie dwie. Przypadkiem zanalazłam się a 14-astce. Okolice Denfert-Rochereau okazły się być prawdziwym centrum śniadaniowym. W L'Ecir trochę sennie, kilka "piędziesiątek" na kawie z przyjaciółką, kilka "siedemnastek" na kawce z przyjacielem, kilka "garniturów" w laptopami kruszyło rogaliki na klawiaturę. Śniadanie porządne, bio-buła z dżemem,   la viennoiserie, sok i pyszna kawa (inna sprawa że jeszcze nie zdarzyło mi się pić złej kawy we Francji). Koszt przyjemności- 8 euro.

L'Ecir  59, boulevard Saint Jacques 75014

Śniadanie L'Ecir.



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Co z tą Polską?

Polska 2013 autor Feliks (jeszcze przez "ks")
Interpretując to dzieło chwilę zastanawiałam się czy Orzeł zamienił się w Koguta-rzecz jasna francuskiego-czy też zgodnie ze słowami wieszcza stał się papugą narodów. Autor twierdzi jednak że rysunek jest "o Polsce tak jak Pani kazała". Ja widzę tu jeszcze wpływy symboliki unijnej i wschodzące nad Europą czarne słońce. W ogólnym odbiorze rysunek bardzo wesoły i dobrze oddaje stan umysłu jaki osiągnął mój siedmioletni Polak po rocznej edukacji we francuskiej szkole.

piątek, 7 czerwca 2013

1001 wież (n°4,n°5) a la Disney.

Eiffel Tower n°4

Eiffel Tower n°5
Niezbyt wyszukane  wieże ze sklepu Disneya. Niestety, nic lepszego w tym tygodniu nie znalazłam.

środa, 5 czerwca 2013

Marseille je t'aime !

Marsylia 2013.
Wczoraj Pan Holland gościł w Marsyli. Media żyły tą wizytą, ożyły też moje wspomnienia z ostatniego  pobytu w moim ulubionym francuskim mieście. A tak! Ja naprawdę Marsylię lubię. Bo... jest nad morzem, jest niebieska i piękna, brudna i ciepła, zaniedbana i nowoczesna, czasami straszna i bardzo otwarta. Jest w tym samym miejscu bardzo długo. Zmienia się i trwa już 2500 lat. Naprawdę są takie miasta.

Nasze plany spędzenia weekendu w Marsyli nie spotkały się z entuzjazmem znajomych. "Tak, hmm.. do Marsylii? Z dziećmi? Nie boicie się?", "Ale przecież są ładniejsze miejsca na morzem", "W Marsyli nie ma nic ciekawego", "Jest brudna i zniszczona i 'niefrancuska'". Mam wrażenie, że Francuzi się trochę tego miasta wstydzą.

Bo Marsylia nie jest francuska - nie pasuje do takiego obrazu tego kraju, w jaki chcą wierzyć i sprzedać innym jego mieszkańcy - jest śródziemnomorska. Granica Europy i Afryki. Brudna tak, że aż bolą oczy. Zakurzona, arabska, orientalna. Niektóre dzielnice wyglądają jakby właśnie skończyła się wojna. Zamknięte na głucho okiennice, opuszczone sklepy. Wszędzie biegają bandy dzieciaków z futbolówkami. Mecze  rozgrywane są na placach w przerwie obiadowej i wieczorami. Tu piłka jest bogiem.

Druga strona medalu to  Stary Port i jego okolice gdzie nowoczesność wbija się w nadmorską tymczasowość. Fantastyczne projekty architektoniczne łączą miasto z niebem i morzem.
Właśnie taki jest budynek  Muzeum cywilizacji Europejskiej i Śródziemnomorskiej Le MuCEM (http://www.mucem.org/ ), który otworzył wczoraj prezydent (więcej zdjęć tutaj). Chyba nie można było znaleźć lepszego miejsca...

Marsylia 2013
Marsylia 2013



Marsylia 2013
Pijane tiramisu. Marsylia 2013

Wycieczka była pełna doznań kulinarnych. Załamana ostatnimi porażkami, jakie spotkały nas w paryskich jadłodajniach, postanowiłam nabyć przewodnik. Pierwszy w życiu, tylko po to, żeby nie jeść więcej dań z mikrafali. We FNAC przejrzałam kilka. Michelin został od razu skreślony ze względu na ceny i białe obrusy w większości proponowanych miejsc. Nie wiem dlaczego, ale moi słowiańscy barbarzyńcy nie doceniają francuskiej Art de Table. "101 resto - 0 calorie" też odpadło, wolę jednak coś jeść, kalorie to sprawa drugorzędna. Zresztą, przyznam się szczerze, że wybrałam okładkę. Fooding okazał się strzałem w dziesiątkę, a lokale które odwiedziliśmy dzięki niemu... cóż niebo  w gębie. Chez Sauveur pizzeria sycylijska założona w 1942 roku. Trudno powiedzieć w jakim języku mówił kelner, może właśnie po sycylijsku z francuskim akcentem - a może odwrotnie. Zamówiliśmy "pulpetony" i pizzę. Wypiliśmy piekielną kawę i bąbelkową lemoniadę. Przyszedł czas na desery. "Ormo czuwa", więc zapytałam czy w tiramisu, na które miała ochotę Nina, jest dużo espresso - swoją drogą idiotyczne pytanie, w końcu to tiramisu. Kelner oświadczył, że tiramisu robią na bieżąco, więc kawy może być mało albo wcale. Dziecko się załamało, kawę uwielbia do tego stopnia że posuwa się do kradzieży i potajemnego opróżniania moich porannych filiżanek. Deser przybył, podany w słoiczku, dziecko wcina, bardzo zadowolone. Po jakimś czasie wyżebrałam trochę do spróbowania. Cóż, sycylijczycy postanowili wynagrodzić brak kawy potrójną dawką amaretto. Z ciasteczek po prostu kapały procenty. I jak się okazało, Ninie to nie przeszkadzało.

Marsylia jest w 2013 Europejską stolicą kultury. Wnętrze pawilonu przygotowanego z tej okazji. Wróciliśmy żywi, nikt nas nie zabił, nie okradł, Marseille je t'aime!



...